Rynek motoryzacyjny to ogromny, globalny biznes mający wpływ na kondycję gospodarczą wielu państw. Warto wiedzieć jak wygląda teraz i co widać na horyzoncie.
Branża motoryzacyjna ma za sobą jeden z najtrudniejszych momentów w historii. Po okresie nieustannej hossy trwającej niemal dekadę przyszedł rok 2020 i świat wstrzymał oddech. Ludzie, których swoboda przemieszczania się została drastycznie ograniczona, byli zainteresowani zupełnie innymi tematami, a już na pewno nie nowymi samochodami. Rynek się załamał, a jego powolne podnoszenie trwa do dziś.
Jesteśmy w sytuacji, gdy ten feralny rok 2020 zaburza wszelkie schematy i wypacza statystyki rynku motoryzacyjnego za ostatnie lata. Mimo to da się w tej chwili zaobserwować trendy tak silne, że nawet pandemia nie jest w stanie ich zahamować. Przyjrzyjmy się najważniejszym z nich.
Wzrost sprzedaży samochodów elektrycznych
Powiedzieć, że klienci powoli przekonują się do samochodów o napędzie elektrycznym (BEV), to moim zdaniem lekkie niedopowiedzenie. Oczywiście ma znaczenie ogólna jakość tych samochodów jako produktu, ale po części klienci są po prostu nakłaniani do przestawiania się na elektromobilność. Szczególnie widać to w Europie, gdzie każdy producent ma już w ofercie jakieś samochody elektryczne. Dla gigantów branży to konieczność, by uniknąć horrendalnych kar za przekroczenie średniej emisji CO2 w całej gamie. Na ten segment idą teraz największe nakłady marketingowe, a rządy poszczególnych państw ustanowiły benefity z tytułu użytkowania samochodów o takim napędzie. Na przykład w Warszawie można elektrykiem legalnie jeździć po buspasach oraz bezpłatnie parkować nawet w centrum miasta.
Fakty są takie, że rynek samochodów elektrycznych w pierwszym półroczu 2021 r. odnotował wzrost o 168% względem tego samego okresu 2020 r. Robi wrażenie, ale pamiętajmy o dwóch sprawach. Pierwsza – początek 2020 r. był najgorszym momentem dla branży. Druga – rok do roku liczba wygląda dobrze, ale to nadal tylko niewielka część całego rynku samochodów nowych. W Europie i Chinach udział ten wynosi 7-8%, ale będzie sukcesywnie rósł. Najprościej przewidzieć ten trend w Europie, bo UE już się o to postarała. Najnowsze przepisy mówią o tym, że od 2035 r. nie będzie można po prostu zarejestrować nowego samochodu spalinowego, więc producenci nie będą takich oferować.
Hybrydy rosną w siłę
Ten trend jest kontynuacją wywodów z poprzedniego akapitu, bo hybryda tradycyjna (HEV) czy plug-in (PHEV) to dla wielu osób po prostu naturalny przystanek pomiędzy samochodem spalinowym i elektrycznym. Użytecznością znacząco przebija zwykły samochód elektryczny, ale jednocześnie zużywa znacznie mniej paliwa, a tym samym emituje mniej szkodliwych substancji i mniej obciąża domowy budżet.
Bezwzględne liczby sprzedanych samochodów hybrydowych wskazują, że to już nie jest margines rynkowy. Udział hybryd w całym rynku kształtuje się na poziomie mniej więcej 20%, a segment ten odnotował największe wzrosty w ostatnim czasie. Przykładowo w II kwartale 2021 roku wzrost sprzedaży na kluczowych rynkach europejskich wynosił mniej więcej 250-370%. Przypominam, że rok temu ten okres był najsłabszy od lat, ale i tak liczby te świadczą o dużym zainteresowaniu klientów hybrydami. Naturalnie wiąże się to ze spadkiem udziału samochodów benzynowych i diesla w ogólnej sprzedaży. Rok do roku udział diesli spadł z 29,4% do 20,4%, a samochodów benzynowych z 51,9% do 41,8%.
SUV-y nadal górą
Preferencje klientów dotyczące rodzaju nadwozia są o wiele mniej zależne od kondycji gospodarki i utrzymują się na tym samym poziomie od kilku lat. Boom na SUV-y trwa i na rynku pojawia się coraz więcej tego typu samochodów. Nie brakuje wariacji na ich temat, w których producenci uwielbiają się prześcigać. 10 lat temu nie pomyślałbym, że powstanie takie pojęcie jak CUV (coupe-SUV), czy SUV z otwieranym dachem (RR Evoque, VW T-Roc). W coraz większym torcie jakim jest ten segment i jego wszystkie odnogi nawet takie niszowe propozycje mogą być dochodowe.
Odwołując się do liczb, na początku 2021 roku w Europie wszelkiego rodzaju SUV-y stanowiły aż 41,8% wszystkich sprzedanych samochodów. Dla porównania w 2016 roku ten udział wynosił 26%. Nic nie wskazuje na to, by ten trend miał wyhamować. Moda w motoryzacji może nie podlega tak częstym zmianom jak w innych dziedzinach, ale pewnie kiedyś znowu główny nurt powędruje w kierunku czegoś innego.
Wzrost w segmencie SUV-ów pociąga za sobą spadki w innych rodzajach aut. Przede wszystkim umierają vany i minivany (MPV). Ich prime time trwał mniej więcej od początku lat 90. do roku 2010. Potem moda się skończyła, a dziś udział rynkowy wynosi mniej więcej 2,4%. Znikają też tradycyjne sedany i kombi, a z bardziej niszowych segmentów także kabriolety. Coraz mniej jest najmniejszych samochodów miejskich, ale to spowodowane jest ich nieopłacalnością w dobie coraz bardziej restrykcyjnych przepisów dotyczących emisji spalin.
Już nie własność, a wynajem
Przyjęło się, że samochód to druga najdroższa rzecz w życiu po domu/mieszkaniu i najlepiej mieć go na własność. To nadal aktualne, ale coraz większe zainteresowanie klientów skupiają inne formy własności. Pomijam leasing, który z powodów podatkowych jest najlepszą opcją dla firm, a chciałbym skupić się na wynajmie długoterminowym i abonamencie.
W dużym uproszczeniu będzie tak jak w przypadku smartfonów. Biorąc telefon na abonament on przecież nie jest twój – musisz najpierw go spłacić. Potem najczęściej po 2-3 latach podpisujesz nową umowę i bierzesz kolejny. Tak samo będzie z samochodami.
W abonamencie wystarczy, że najemca opłaca raty i stawia się na umówione wizyty w serwisie. Właśnie tym się różni najem od kredytu, że tak naprawdę użytkownik leje paliwo i jeździ, a ubezpieczenie, opony, serwis ma w cenie raty. Głównym powodem nieufności wobec wynajmu jest to, że to właściwie niekończąca się pętla. Człowiek jeśli nie chce obniżać swojego standardu życia to musi cały czas płacić zobowiązania, biorąc co 2-3 lata kolejny samochód. Przerwanie tej pętli oznacza, że użytkownik zostaje z niczym. W kredycie płaci się przez jakiś czas, ale na końcu zostaje się właścicielem auta i można nim jeździć tak długo, póki się nie rozpadnie.
Tak czy inaczej nie brakuje ludzi, którzy taką formę użytkowania preferują. Mogą często zmieniać samochód i niczym się nie przejmować, a ratę po prostu dopisują do comiesięcznych opłat jak media, czynsz itp.
Sprzedaż samochodów online
Pandemia miała ogromny negatywny wpływ na świat, ale też była motorem napędowym zmian w dziedzinie życia i pracy online. O wiele szybciej nauczyliśmy się załatwiać swoje sprawy bez wychodzenia z domu i to dotyczy także kupowania samochodów. Jak grzyby po deszczu wyrastają teraz portale internetowe, gdzie można zdalnie kupić samochód. Każdy szanujący się producent uruchamia platformę do zakupów online, a znaczenie dilerów samochodowych będzie spadać. Najlepiej pokazuje to Tesla, która już przed pandemią opierała całą swoją sprzedaż na Internecie, utrzymując tylko nieliczne showroomy o znaczeniu marketingowym. Sukces Tesli, której marka jest teraz najcenniejsza w branży, zachęca innych do pójścia tą samą drogą.
Wirtualny świat już jest na tyle zaawansowany, że nawet w salonie online klient może skonfigurować sobie dokładnie taki samochód jaki chce i obejrzeć każdy jego detal. Nie ma w tym tyle emocji, co w tradycyjnej wizycie u dilera, jednak prognozuje się, że znaczenie wirtualnych salonów sprzedaży będzie rosło.
Kwestią poboczną dotyczącą wzrostu znaczenia Internetu w branży motoryzacyjnej jest coraz mniejsze zainteresowanie wielkimi salonami samochodowymi. Targi w Genewie czy Frankfurcie odchodzą do lamusa, bo generują dla producentów olbrzymie koszty, a mają niewielki wpływ na efekt marketingowy. Obecność na targach staje się kwestią prestiżu, a nie koniecznością, bo większość prezentacji nowych aut skupia się już tylko w Internecie.